Na ulicach miast trwa walka o oryginalność. Najlepszą bronią okazuje się kawałek bawełny z niepowtarzalnym nadrukiem.
Maleńki sklepik pęka w szwach. Na niewielkiej przestrzeni tłoczą się klienci – zakłopotana starsza pani, grupa rozchichotanych nastolatek, wysoki chłopak w garniturze. Starsza pani wyciąga z torby zdjęcie Marilyna Mansona. – Tylko poproszę, żeby było duże – mówi i przykłada zdjęcie do piersi – mniej więcej takie – pokazuje. Nastolatki chichoczą. – To dla wnuczka – tłumaczy nieśmiało. Obsługująca klientów dziewczyna bez mrugnięcia okiem skanuje zdjęcie. Potem drukuje je na specjalnym papierze. Za chwilę projekt trafia pod specjalną gorącą prasę. Po kilku minutach zadowolona starsza pani wychodzi ze sklepu z zapakowanym prezentem. Za kilka dni jej wnuczek objawi światu swoją muzyczną fascynację.
Oryginalność za pół bańki
Zdjęcia idoli, ulubionych zespołów i okładki płyt to duża część zamówień, z jakimi spotyka się Karolina pracująca w warszawskim sklepie Tiszert specjalizującym się w robieniu nadruków na koszulki. – To najczęściej spotykany sposób manifestowania swojej osobowości – śmieje się. Najwięcej klientów można spotkać w Tiszercie przed świętami – w lecie jest ich trochę mniej. Wynika to głównie z tego, że większość osób traktuje T-shirty własnej roboty raczej jako zabawny gadżet niż normalną odzież. Potwierdza to Karolina. – Najwięcej jest osób, które zamawiają nadruki na koszulkach, żeby zrobić komuś prezent. Ludzie przychodzą ze zdjęciem znajomej osoby albo wspólną fotką, z jakimś napisem typu: „Dla superszefa”. Mamy robią dla tatusiów na koszulkach zdjęcia dzieci, odciski dziecinnych stópek, na wieczory panieńskie koleżanki nadrukowują na koszulkę poprzerabiane zdjęcia przyszłej panny młodej z jakimiś muskularnymi modelami.
Dzieje się tak, chociaż koszulki z nadrukiem niczym nie różnią się od tych ze sklepu. Nadruki są trwałe, więc koszulki można normalnie prać czy prasować. A nadrukować można w zasadzie wszystko. Można też zaprojektować własny wzór.
E-shirt
Duże pole do artystycznych eksperymentów konfekcyjnych daje Internet. Na stronie Butik.pl można samodzielnie zaprojektować nadruk na koszulkę w dowolnym fasonie i kolorze. Wystarczy zarejestrować się na stronie i wysłać na podany adres wzór zapisany w odpowiednim formacie. O wykonanie i wysyłkę, troszczy się butik. Co więcej, taką własnoręcznie zaprojektowaną koszulkę można w butiku sprzedać. W ofercie sklepu znajduje się ponad 7500 projektów. Część z nich to koszulki zaprojektowane przez znane w kręgach internetowych osobistości takie jak coraz popularniejsza rysowniczka Endo – autorka komiksowego bloga – czy Enenek, animator polskiego netartu i współautor uwielbianego przez użytkowników sieci komiksu „Pvek”.
Autorski T-shirt to wydatek rzędu 50 złotych. W Tiszercie koszulka wraz z nadrukiem kosztuje 49 złotych, samo nadrukowanie obrazka 25 złotych. – Robimy dwa rodzaje nadruków – tłumaczy Karolina. – Te bardziej popularne to wielobarwne nadruki z plików JPG – obrazki, zdjęcia. Drugi rodzaj to nadruki ze specjalnych folii. Każdy kolor kosztuje 25 złotych. Ta metoda jest lepsza do napisów i bardziej graficznych wzorów.
Nadruki z folii mają jednak dużą zaletę – wyglądają bardziej „zawodowo” niż sztywne nadruki robione z plików JPG. Koszulka w Butik.pl kosztuje około 40 złotych. Część tej sumy wpada prosto do kieszeni autora pomysłu.
T-shirt w galerii
– Robiąc zakupy, zazwyczaj szukamy czegoś oryginalnego, a równocześnie odpowiadającego naszym gustom. Własna koszulka spełnia te kryteria, a dodatkowo projektowanie wzoru daje twórczą satysfakcję – mówi Magda Ponagajbo z MamaStudio, modnego warszawskiego studia projektowego, które niejako na marginesie swojej normalnej działalności zajęło się także projektowaniem koszulek. Nie są to jednak zwykłe koszulki.
MotherMade to specjalny projekt, który ma na celu zbadanie zjawiska T-shirtów jako środka miejskiej komunikacji. – T-shirt traktowany jest jako medium służące świadomemu lub nieświadomemu porozumiewaniu się ludzi – tłumaczy Magda. Pierwsza seria koszulek to projekt „Słowa”. Na T-shirtach kupionych w sklepach z używaną odzieżą graficy wykonali nowe nadruki. Na oryginalnych napisach pojawiły się nowe wyrazy, takie jak „prawda”, „człowiek”, „wolność”. „Słowa” pokazane zostały na wystawie w Centrum Sztuki Współczesnej – koszulki sprzedano na pniu podczas wernisażu. – Początkowo robiliśmy koszulki MamaStudio bardziej dla własnej przyjemności. Okazało się jednak, że po wernisażu w CSW zostaliśmy zarzuceni zamówieniami – opowiada Magda.
Uwolnić T-shirt
T-shirt jako poważny środek komunikacji postanowili wykorzystać organizatorzy akcji „Tiszert dla wolności”. To projekt, który ma na celu skupienie w dosyć prowokacyjny sposób uwagi na ważnych problemach społecznych. Czujemy obowiązek upowszechniania poczucia solidarności z osobami lub grupami, które nie są traktowane zgodnie z podstawowymi prawami – czytamy na oficjalnej stronie. Organizatorzy projektu postanowili zorganizować kampanię społeczną na rzecz przeciwdziałania szeroko pojętej dyskryminacji, wykorzystując koszulki jako „billboard indywidualny”. Na sprzedawanych przez nich T-shirtach nadrukowane są przyciągające uwagę grafiki i hasła: „Jestem gejem”; „Jestem ze wsi”; „Jestem bezrobotny”; „Nie słucham papieża”. – Te koszulki mają pobudzić do myślenia, wywołać dyskusję. Są prowokacją – tłumaczą pomysłodawcy akcji. – Chociaż hasła są mocno kontrowersyjne, koszulki te cieszą się ogromną popularnością – wielu ludzi przychodzi, pyta o nie i kupuje – dodaje Karolina z Tiszertu, który jest współorganizatorem akcji. – Ta akcja pokazuje, że koszulka może być uniwersalnym, nowoczesnym sposobem zaprezentowania swoich przekonań.
Inspiracje: Kulka – prywatne przedszkole w Luboniu.